Od nowego roku tylko elektryczne taksówki. Wiedeńscy taksówkarze protestują przeciwko nowemu rozporządzeniu
Wiedeń planuje od stycznia zezwolić na rejestrację tylko elektrycznych pojazdów jako taksówek, mimo masowego sprzeciwu samych taksówkarzy. Ta decyzja wywołuje niezadowolenie nawet wśród członków własnej partii.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wszystko idzie zgodnie z planem. Większe firmy taksówkowe od lat przekształcają swoje floty na bardziej ekologiczne. Po wiedeńskich ulicach coraz częściej jeżdżą ciche samochody elektryczne zamiast głośnych silników spalinowych.
Treść
Lecz rzeczywistość jest inna. Spośród 8200 taksówek w Wiedniu tylko 220 jest w pełni elektrycznych. Większość „zielonych” pojazdów to hybrydy, których jest aż 5500. Mimo że te pojazdy są bardziej przyjazne dla środowiska niż silniki diesla i benzynowe, całkowita dekarbonizacja floty wciąż pozostaje nied osiągalna.
To właśnie ten cel został określony przez władze miejskie w rozporządzeniu. Od stycznia 2025 roku nowo zarejestrowane mogą być tylko taksówki, które są lokalnie bezemisyjne. Hybrydy i pojazdy spalinowe będą stopniowo zastępowane samochodami elektrycznymi.
Ten plan jednak budzi coraz głośniejszą krytykę. Niezadowolenie wyrażają nie tylko taksówkarze, ale także przedstawiciele Wiedeńskiej Izby Gospodarczej, Wiedeńskiej Partii Ludowej a nawet niektóre organizacje w ramach SPÖ.
„Środek przymusowy”
Katarina Pokorny, przewodnicząca działu transportu i transportu w Socjaldemokratycznym Związku Gospodarczym Wiednia (SVW), określiła to rozwiązanie jako „środek przymusowy”. Na poniedziałkowej konferencji prasowej podkreśliła, że przejście na elektromobilność jest ważne, ale obecny harmonogram jest nierealny dla mniejszych taksówkarzy.
„Największą przeszkodą jest ładowanie,” wskazała, zwracając uwagę na brak przejrzystości cen, niewielką liczbę stacji szybkiego ładowania i ograniczoną liczbę publicznych punktów ładowania, które taksówkarze muszą dzielić z pojazdami prywatnymi.
Niektórzy taksówkarze próbują zatem obchodzić rozporządzenie. Tworzą floty z pojazdami spalinowymi i hybrydowymi, które najpierw rejestrują na jeden dzień, a następnie anulują. Te pojazdy mogą być później, w 2025 roku, ponownie włączone do floty, gdyż na nie nie ma zastosowania rozporządzenie, jeśli były już raz zarejestrowane.
Krytyka niewystarczającej infrastruktury
Marko Fischer (SPÖ), przewodniczący SVW Wiedeń i jednocześnie handlarz samochodami, uważa obawy taksówkarzy za uzasadnione. Według niego w Wiedniu jest tylko 2800 punktów ładowania, z czego publicznych jest jedynie 1000. Stacji szybkiego ładowania jest tylko 250.
„A to przy 26 tysiącach elektrycznych pojazdów w mieście,” zwrócił uwagę Fischer. Bez wystarczającej infrastruktury postrzega to rozwiązanie jako „niedopracowany eksperyment na koszt przedsiębiorców”.
Jedynym pozytywem w całym procesie jest projekt pilotażowy start-upu Easelink, który testuje bezprzewodowe powierzchnie ładowania dla taksówek w niektórych miejscach. Mimo to sieć punktów ładowania wciąż nie jest wystarczająca, aby pokryć potrzeby taksówkarzy.
Apel o zmianę
Piąt tygodni temu Fischer przedstawił propozycję sześciostopniowego planu. Według niego od 2025 roku mogłyby być rejestrowane tylko taksówki emitujące do 120 gramów CO₂ na kilometr, przy czym ten limit byłby co roku obniżany. Plan przewiduje całkowite przejście na bezemisyjne taksówki dopiero w 2030 roku.
Jednak taka propozycja oznacza, że pojazdy spalinowe i hybrydowe mogłyby być rejestrowane jeszcze przez kilka lat. Fischer argumentuje, że takie kompromisy są potrzebne, aby dać przedsiębiorcom więcej czasu na dostosowanie.
W biurze miejskiego radnego ds. finansów Petera Hanke'a jednak propozycje Fischera nie znalazły zrozumienia. W odpowiedzi dla gazety Der Standard urzędnicy podkreślili, że sieć punktów ładowania jest nieustannie rozszerzana i że taksówkarze muszą współpracować z sektorem publicznym w kwestii infrastruktury. Jako przykład sukcesu podano Londyn, gdzie od siedmiu lat nowe silniki spalinowe taksówek nie są rejestrowane, a połowa floty jest bezemisyjna.
Jednak Fischer twierdzi, że o zmianę rozporządzenia stara się odkąd objął stanowisko przed rokiem i że teraz nie widzi innej możliwości, jak tylko publicznie zabrać głos. Krytycy jednak spekulują, że jego postawa może mieć związek z nadchodzącymi wyborami do izby gospodarczej w 2025 roku, w której Fischer pełni funkcję wiceprezesa.